Ten, który pożegnał Atlantyk

18 stycznia br.na cmentarzu witomińskim pożegnaliśmy kpt ż.w. Hieronima Majka - wyjątkową postać polskiej żeglugi. To on 14 października 1987 r, w jej imieniu oraz załóg 9 polskich transatlantyków oficjalnie pożegnał Atlantyk mówiąc:
- Możemy z podniesionym czołem stwierdzić, że spełniliśmy pokładane w nas nadzieje, godnie reprezentując polską banderę i nasz kraj oraz sławiąc imię polskiego marynarza i Polskich Linii Oceanicznych. Dumny jestem, że mogłem dowodzić tym statkiem i pływać z tak wspaniała załogą.
Słowa te wypowiedział jako dowódca ?Stefana Batorego? w jego ostatnim liniowym rejsie na linii Gdynia -Montreal podczas uroczystości pożegnania statku i jego załogi z północnym Atlantykiem ? szlakiem żeglugowym, który, wtedy flagowy statek PLO, obsługiwał 19 lat, a polskie transatlantyki od 1930 r. Słowom tym towarzyszyła symbolicznie opuszczona do połowy masztu biało-czerwona bandera oraz obecność na pokładzie niemal całej załogi i kilkuset pasażerów.
Na zakończenie wzruszającego wystąpienia, kapitan Majek podziękował też Neptunowi za dobrą opiekę nad statkiem i jego załogą, piękną słoneczną pogodę podczas tego pożegnalnego rejsu, a także ? chyba trochę na wyrost ? zapewnił, że polska bandera w przyszłości będzie jeszcze powiewać na statkach pasażerskich przemierzających Atlantyk.
Wyjątkowa jak na tę porę roku piękna pogoda, która towarzysząca ?Stefanowi Batoremu? przez ponad 3 tygodnie tego rejsu, uległa nieoczekiwanie gwałtownemu pogorszeniu 16 października, w godzinach rannych, gdy statek płynął już z pilotem na pokładzie Tamizą do Londynu. To wtedy nasz transatlantyk i jego załoga przeszli najtrudniejszy chyba w całej swojej morskiej karierze egzamin, sprawdzający autentyczność przydomku ?lucky ship?, który nie bez powodu przylgnął nie tylko do ?Batorego?, ale również do jego następcy ?Stefana Batorego?. Surowym egzaminatorem był huragan o od wieków niespotykanej w tamtym rejonie Europy sile. Według oficjalnych komunikatów meteorologów brytyjskich, dochodził on w porywach do 140 mil/godz., tj. 220 km na godzinę. Przez cztery godziny trwała dramatyczna, ale zwycięska walka o ratowanie statku, a przede wszystkim jego 671 pasażerów i 301 członków załogi.
Jak się później okazało był to największy w tym rejonie huragan od 1703 roku. Spowodował on ogromne szkody w Londynie i okolicy: zginęły 22 osoby, a kilkaset zostało rannych. Na mieliznach znalazło się wiele statków. Spośród trzech jednostek pasażerskich, które znajdowały się wtedy w rejonie ujścia Tamizy, tylko ?Stefan Batory? nie został zepchnięty na mieliznę. Wyszedł on z opresji cało, tracąc najpierw jedną, a potem drugą kotwicę oraz 400 metrów łańcucha kotwicznego i kilka roztrzaskanych ławek. To, że cena za zwycięską walkę z tym groźnym żywiołem była tak mała, jest przede wszystkim zasługą kpt. Majka oraz jego trafnych komend. Podkreślali to wszyscy uczestnicy tej zwycięskiej bitwy.
Hieronim Majek dowodził ?Stefanem Batorym? sześć razy. Po raz pierwszy 1 lipca 1971 roku. Obowiązki kapitana po raz pierwszy pełnił od 16 czerwca 1965 roku na statku ?Koszalin?, chociaż dyplom kapitana żeglugi wielkiej miał już od 28 maja 1962 r.. Potem dowodził frachtowcami: ?Orneta?, ?Dęblin?, ?Ojców?, ?Bolesław Chrobry? i ?Staszic?. Dużym wyróżnieniem i okazanym zaufaniem dla jego zawodowych umiejętności było powierzenie mu dowództwa w jednym z pierwszych rejsów na eksploatowanym na linii Środkowego Wschodu statku ?Konin? ? prototypowym drobnicowcu z liczącej 7 jednostek bardzo udanej serii zbudowanej przez Stocznię Gdańską.
Zanim trafił na morze, przebył długą drogę, która prowadziła ze wschodnich kresów naszego kraju poprzez Syberię, Kaukaz, Leszno, Wschowę oraz Szkołę Jungów w i Gdyni. Urodził się 2 kwietnia 1930 roku w Iwancewiczach w ówczesnym województwie brzeskim. Do 1939 roku ukończył dwie klasy szkoły powszechnej. Jego ojciec, zawodowy podoficer Wojska Polskiego, zginął w pierwszych dniach wojny. W 1940 roku, wraz z matką i siostrą został wywieziony do Archangielska, a potem na Kaukaz. Tam ukończył kolejne klasy szkoły podstawowej. W 1946 roku wrócił do kraju. W roku 1949 zdał w Lesznie małą maturę i został przyjęty do Państwowego Centrum Wychowania Morskiego w Gdyni. Rok później był już uczniem Wydziału Nawigacji Szkoły Morskiej w Szczecinie. Szkołę tę ukończył w 1952 roku. W tymże roku odbył służbę wojskową w Marynarce Wojennej. W roku 1953 został skierowany do pracy w Przedsiębiorstwa Rybołówstwa Morskiego ?Barka? w Kołobrzegu, a następnie do gdyńskiego ?Dalmoru?. Pływał jako starszy rybak i asystent pokładowy na trawlerach: ?Cietrzew?, ?Derkacz?, ?Sójka? i ?Helen?. W 1955 roku został skierowany, na jeden rok, na ?Dar Pomorza?. Potem rozpoczął pracę w PLO gdzie przeszedł wszystkie szczeble kariery marynarskiej, od młodszego marynarza, przez wszystkie stanowiska oficerskie, do kapitana żeglugi wielkiej.
Trudnej sztuki bycia dobrym dowódcą statku pasażerskiego uczył się u najlepszych: od kpt. Jerzego Pszennego, u którego na ?Batorym? przez dwa lata (1963-65), z już posiadanym dyplomem kapitana ż.w., był starszym oficerem, oraz od kpt. Franciszka Szudzińskiego, pod którego kuratelą sprawował w 1959 roku, również na ?Batorym?, funkcję III oficera. Nauki owych znakomitych dowódców nie poszły na marne, Hieronim Majek podobnie jak oni, należał do wyróżniających się kapitanów naszej floty.
W marcu 1972 roku, dyrektor Zakładu Amerykańskiego PLO Tadeusz Drączkowski, w związku z zakończeniem trzeciej podróży ?Stefana Batorego? do Nowego Jorku pod dowództwem kapitana Majka, dziękował mu i całej załodze za sprawną organizację pracy na statku i właściwie pojętą opiekę nad pasażerami. Szczególne słowa wysokiego uznania ?czytamy w tej opinii ? wyrażamy za dokonanie za i wyładunku bagażu pasażerskiego siłami załogi w porcie Nowy Jork, co było konieczne ze względu na odmowę wykonania tych prac przez dokerów portowych. W rezultacie w podróżach do Nowego Jorku statek uzyskał bardzo dobre wyniki ekonomiczno-eksploatacyjne, co umocniło naszą pozycję pasażerską na linii przez Atlantyk.
- Posiada dobre przygotowanie teoretyczne i duże doświadczenie praktyczne z dziedziny nawigacji i eksploatacji statków - czytamy w jego charakterystyce sporządzonej w tymże roku. Z dalszej jej części dowiadujemy się też, że cechuje go dbałość o interesy armatora, zmysł organizacyjny pracy własnej i zespołowej oraz szybkość podejmowania właściwych decyzji w trudnych i nieprzewidzianych sytuacjach. Dba o właściwą eksploatację statku, należyty przewóz ładunku i dobrą jakość świadczonych usług wobec podróżujących na naszych statkach pasażerów.
W latach 1973-77 kpt. Majek pełnił funkcję konsula morskiego w Nowym Jorku, co związane było z wykonywaniem szeregu zupełnie nowych, nigdy wcześniej przez niego nie wykonywanych, często bardzo uciążliwych zadań. Oprócz pełnienia funkcji reprezentacyjnych, utrzymywanie stałych kontaktów z administracją potową, władzami lokalnymi, polskimi placówkami dyplomatycznymi i konsularnymi na terenie USA, GAL-em, reprezentowania strony polskiej na różnego rodzaju konferencjach międzynarodowych związanych z żeglugą lub rybołówstwem dalekomorskim (np. jako członek delegacji polskiej na Międzynarodowej Konferencji Prawa Morskiego przy ONZ), do jego zadań należała opieka nad załogami polskich statków handlowych i rybackich. W porcie nowojorskim w tym okresie prawie zawsze spotkać można było drobnicowiec PLO z liczącą, wtedy średnio 40 osób załogą, a także, chociaż rzadziej, połowiące na niedalekich łowiskach Georges Bank trawlery i statki bazy polskich przedsiębiorstw rybołówstwa dalekomorskiego. Te ostatnie przypływały do portu na 24 godziny w ramach tzw. rekreacji, która należała się rybakom po każdych 60 dniach, spędzonych na morzu. Często, ze względu na konieczność dokonywania przy tej okazji również drobnych remontów urządzeń okrętowych, taka doba wydłużała się do kilkudziesięciu godzin. Zważywszy, że przeciętna załoga bazy rybackiej liczyła 260 osób a średnia załoga trawlera 61 osób nie trudno wyobrazić sobie z jakimi problemami dla konsula morskiego opieka ta się wiązała.
Po powrocie do kraju był kapitanem frachtowców: ?Mieczysław Kalinowski?, ?Sanok?, ?Zabrze? i ?Romer?. Dowodził też dwoma frachtowcami pływającymi pod banderą panamską. W 1980 r. rozpoczął pracę w Urzędzie Morskim w Gdyni, najpierw jako z-ca dyrektora ds. administracji morskiej, a od 1 listopada 1982 r. jako dyrektor naczelny. By nie utracić uprawnień kapitana i kontaktu z wyuczonym zawodem, za zgodą ministra, mógł co 2 lata w ramach dwumiesięcznego urlopu bezpłatnego kontynuować pływanie na którymś ze statków PMH. Najczęściej był to t/s ?Stefan Batory. Transatlantykiem dowodził jeszcze trzykrotnie: przez 3 miesiące w 1985 r. oraz przez ponad dwa miesiące w 1986 i 1987 r. Podczas tych podróży godnie kontynuował chlubną tradycję lubianych i podziwianych kapitanów naszych transatlantyków.
Pod dowództwem kpt. Hieronima Majka ?Stefan Batory? odbył jeszcze jeden rejs, mimo, że statek był już wykreślony z rejestru polskiej floty i pływał pod panamską banderą będąc własnością firmy Erne Kompania Maritima, która go zakupiła. Otóż 23 czerwca 1988 r. statek na zawsze opuścił swój macierzysty port ? Gdynię płynąc ze szkieletową, 21 osobową załogą, składającą się z 3 Greków i 18 Polaków via Kopenhaga do Flushing. Tam, jeszcze z niezmienioną nazwą, ostatni polski transatlantyk ponownie, tym razem przez nowego właściciela, został wystawiony, do końca października na sprzedaż, niestety bez pozytywnego skutku.
Sam kpt. Hiernomi Majek dużo szybciej wrócił jednak do Gdyni na swoje odpowiedzialne stanowisko dyrektora naczelnego Urzędu Morskiego w Gdyni, gdzie pracował do 30 czerwca 1990 r. Jednocześnie do 1993 r. pełnił, zwyczajowo związaną z tym stanowiskiem, funkcję przewodniczącego państwowej komisji egzaminacyjnej kandydatów na wyższe stopnie oficerskie. Aktywnym członkiem tej komisji, a także instruktorem manewrowania statków morskich na modelach w ośrodku szkoleniowym w Iławie był jeszcze w 2013 r. Przez wiele lat pełnił też funkcję pilota morskiego na Bałtyku, pilotując w sumie 73 statki do różnych portów tego akwenu. Innymi słowy, jeszcze przez długie lata intensywnie wykorzystywał swoją bogatą wiedzę i dzielił się swoim doświadczeniem zawodowym z młodszymi oficerami.