Rejsy z ryżem dla głodującego Wietnamu

W latach 1954-1955 statki PLO: m/s Kiliński i m/s Curie-Skłodowska dostarczyły też dla głodującego Wietnamu trzy całostatkowe partie ładunku ryżu, przywiezionego z Rangunu.
Według informacji przekazanych przez kapitanów: Mieczysława Kazibuta (podczas tego rejsu był III oficerem) i Ryszarda Borowskiego (późniejszego gł. nawigatora PLO, który rejsie tym był młodszym marynarzem) z m/s Curie-Skłodowska statek, po wyładunku drobnicy w portach chińskich skierowany został po tradycyjny ładunek rudy z Yulikongu do kraju. Zanim jednak tam dopłynął otrzymał polecenie udania się pod balastem do Rangunu po ryż do Północnego Wietnamu.

- W Rangunie dowiedzieliśmy się też, że statek na tę podróż i następną również z ryżem dla Wietnamu został zaczarterowany przez Sovfracht. Osobiście również to odczuliśmy ? powiedział kpt. Ryszard Borowski ? ponieważ radziecki konsul w Rangunie wręczył każdemu z szeregowej załogi statku po 5 dolarów, co wtedy nie było dla nas niewiele znaczącym drobiazgiem, zważywszy, że nasz dodatek dewizowy wynosił 1 dolar dziennie.
- Postój w Rangunie i załadunek pełnostatkowego transportu ryżu (5 tys. ton), który z powodu nieustannie padającego deszczu trwał 45 dni ? mówi kpt. Mieczysław Kazibut. Po opuszczeniu Rangunu statek otrzymał polecenie zatrzymania się w morzu i oczekiwania na dalsze dyspozycje. Następnie otrzymał polecenie udania się do Cieśniny Malakka. Kolejne polecenie brzmiało: "Przejść w nocy trawers Singapuru udać się z ryżem do ujścia rzeki Samson w Wietnamie".

- Po drodze
? dodał kpt. Ryszard Borowski - zawinęliśmy do Sajgonu w celu uzupełnienia paliwa, chociaż tradycyjnym portem bunkrowym był wtedy i nadal jest Singapur. Sprawa była delikatna ponieważ w Sajgonie byli jeszcze Francuzi, a na statku był ładunek dla Płn. Wietnamu, czyli dla ich niedawnych politycznych przeciwników. Po 3 dniach postoju na redzie wprowadzono nasz statek do portu. W pomoc i uzyskanie zgody na to zawinięcie włączały się różne czynniki, w tym na pewno przedstawiciele z Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli w Sajgonie, z którymi później rozmawialiśmy.
Miejscem wyładunku okazała się otwarta reda małej, rybackiej miejscowości Than Hoa, u ujścia rzeki Samson, gdzie na statek oczekiwać miało ok. 100 dżonek z flagami polskimi ale o kolorach odwróconych (jak flaga indonezyjska). Dżonki obsadzone były dokerami z portu w Haifongu oraz zaufanymi żołnierzami wcześniej walczącymi z Francuzami pod Dion Bien Phu.

Wyładunek 100 tys. worków ryżu odbywał się przy pomocy osprzętu statkowego i przy wydatnej pomocy załogi. Była to prawdziwie, niezwykle trudna operacja logistyczna, czasami trudno było trafić unosem na łódź.
Wietnamczycy byli bardzo wdzięczni Polsce za tę pomoc. W czasie dość długiego wyładunku zorganizowali wycieczkę do Hanoi dla 10 osób z załogi, w której oboje uczestniczyliśmy. Cała załoga liczyła 40 osób. Jechaliśmy kilka godzin mikrobusem przez małe miejscowości, gdzie było widać straszną biedę. Według naszego wietnamskiego opiekuna był taki głód, że ludzie jedli korę z drzew.

Po przybyciu do Hanoi, na drugi dzień poinformowano nas, że chce nas przyjąć Prezydent Ho Shi Min. Spotkanie odbyło się w Pałacu Prezydenckim 1 czerwca 1955r. Były podziękowania, poczęstunek i swobodna rozmowa. prezydent doskonale znał zwyczaje marynarskie, sam był w młodości marynarzem. Pływał na francuskich statkach jako motorzysta. Przed wojną (w 1939 r.) był m.in. w Szczecinie. Przywitał nas w holu a następnie spytał czego się napijemy. Nasz dowódca kpt. Zygmunt Truszczyński, zgodnie z prawdą odpowiedział, że pijemy w zasadzie wszystko. Rozmowa odbywała się po angielsku. Prezydent dobrze znał też francuski i rosyjski. Po jakimś czasie dołączył do nas również premier Wietnamu Fan Van Dongh. W pewnym momencie prezydencki fotograf zrobił nam kilka zdjęć. Nazajutrz wszyscy otrzymaliśmy po 6 zdjęć upamiętniających tę wizytę. Poniżej je prezentujemy.


Spotkanie przedstawicieli załogi m /s Curie Skłodowska z przywódcami Wietnamu odbyło się 1 czerwca, a więc również z obchodzącą swoje święto młodzieżą.
Spotkanie przedstawicieli załogi m /s Curie Skłodowska z przywódcami Wietnamu odbyło się 1 czerwca, a więc również z obchodzącą swoje święto młodzieżą.

Załoga w rozmowie z prezydentem Ho Shi Minem
Załoga w rozmowie z prezydentem Ho Shi Minem

Załoga z premierem Fan Van Donghem.
Załoga z premierem Fan Van Donghem.

Załoga w rozmowie z prezydentem Ho Shi Minem
Załoga w rozmowie z prezydentem Ho Shi Minem

Na zdjęciu zbiorowym w pierwszym rzędzie od lewej siedzą: elektryk, oficer k.o., prezydent Ho Shi Min, kpt. Zygmunt Truszczyński, II oficer Henryk Zięba. Stoją od lewej: radiooficer, II mechanik , as. maszynowy, ochmistrz, st. Marynarz i mł. Marynarz Ryszard Borowski.
Na zdjęciu zbiorowym w pierwszym rzędzie od lewej siedzą: elektryk, oficer k.o., prezydent Ho Shi Min, kpt. Zygmunt Truszczyński, II oficer Henryk Zięba. Stoją od lewej: radiooficer, II mechanik , as. maszynowy, ochmistrz, st. Marynarz i mł. Marynarz Ryszard Borowski.


- Po wyładunku pierwszych 5 tys. ton ryżu ? dodał kpt. Mieczysław Kazibut ? statek udał się pod balastem do Rangunu, po następną, podobnej wielkości partię ryżu w workach. Tym razem po częściowym jego wyładunku u ujścia rzeki Samson, statek zawinął również do Haifongu. Według pilota byliśmy pierwszym statkiem, który wszedł do portu po jego rozminowaniu i drugim, po s/s Kilińskim, statkiem polskim w jego historii. W Haifongu statek wizytował również nasz ambasador, który podziękował kapitanowi i załodze za udzieloną ludności Wietnamu pomoc.
M/s Curie-Skłodowska wrócił do Gdyni, po długiej, trwającej 340 dni podróży. Statek był już wtedy bardzo stary, bo 24 letni, ale dzielny, o imponującej historii, również w czasie II wojny światowej. Uzyskiwał prędkość 10 węzłów ale tylko przy dobrej pogodzie. Wspaniała była również 40 osobowa załoga podczas tego nietuzinkowego rejsu. Jej wkład w pomoc dla Wietnamu był jednak dużo skromniejszy niż załogi s/s Kiliński skromnie podkreślali obaj kapitanowie.